Dzisiaj jestem całkowicie wkurzony. Jeśli nie wiadomo przez co to oczywiście przez szkołę. Napiszę wszystko od początku z mojej perspektywy. Wiecie, że mam problem z asertywnością i jakoś nie starałem się jej budować, ale zacznijmy historię.
Pewnego dnia nasza pani wychowawczyni podczas lekcji oznajmiła, że musi sporządzić listę osób tańczących poloneza. Dziewczyny się bardzo ucieszyły, w przeciwieństwie do chłopców. Pani rozpoczęła sporządzać listę "chętnych". Oczywiście wpisywała nawet te pary, które nie chciały tańczyć. W moim przypadku było tak, że moja partnerka (którą mi pani wylosowała...) chciała tańczyć a ja nie. Po lekcji poszedłem do pani i powiedziałem (asertywnie), że ja tańczyć nie będę i może mnie wypisać. Ona nic. W ciągu tych paru tygodni wplątywała w swoje wypowiedzi coś o polonezie a ja mojej koleżance mówiłem, że nie tańczę i koniec. Nie chodzi o nią, ale po prostu nie chcę i nie będę. Wczoraj pani oczywiście też zaczęła przekonywać i żeby dała już mi spokój zażartowałem, że oczywiście tańczę wymieniając z koleżanką spojrzenia. Dzisiaj na w-f na salę przyszła nasza wychowawczyni. Pani czytała listę i dosyć dużo osób oznajmiało, że nie tańczy. Przyszła kolej na naszą klasę i było tak samo. Nie chcielibyście widzieć minę naszej wychowawczyni. Darła się, że obniży zachowanie i jesteśmy chamscy. Potem brała nas na rozmowę.
- Czemu nie chcesz tańczyć z M.?
- Bo nie chcę tańczyć.
- A mówiłeś jej?
- No raczej.
- A czemu ja nic nie wiem? Wczoraj mówiłeś, że tańczysz?
- Wczoraj to były żarty a już pani mówiłem przy biurku, na początku, że nie tańczę. M. też wiedziała.
- Ale ja dałam listę z wami?
- Ja pani mówiłem. A wczoraj już pani jakoś listy nie miała.
- Idź stąd...
I nie tańczę. Pomyślicie, że to szczeniackie czy coś, ale jeśli ja nie chcę to czemu ktoś mnie zmusza?! Nie cierpię takich sytuacji i chyba nauczyłem się trochę stawiać na swoim. Parę dni temu czytałem gdzieś, że jeśli nie masz wrogów to znaczy, że nigdy nie postawiłeś na swoim. Co o tym myślicie? Może mi obniżyć ocenę z zachowania, jeśli polonez nie jest obowiązkowy? Musiałem się wypisać. Dzięki za przeczytanie. :)
Bardzo dobrze Cię rozumiem, mnie też wkurzają tacy ludzie: mówisz im coś, a oni swoje. Raz na lekcji religii chcieliśmy iść z księdzem na dwór: ten nie pozwolił, bo powiedział, że nie wyrobimy się z materiałem(bo pewnie będziemy pisać maturę z religii...:P). Na następnej lekcji mieliśmy wf i poszliśmy na boisko. I co się okazało? Że byli już tak ksiądz z najgorszą klasą w szkole(na którą zawsze się skarży i narzeka!). Zapytaliśmy go dlaczego ich wziął a nas nie. Odparł: "przecież ja chciałem was wziąć, ale wy nie chcieliście, bo powiedzieliście, że jest za gorąco"! No i ogarnij takich ludzi :D
OdpowiedzUsuńDzięki za pocieszenie. :) Może to wydawać się błahe, ale za ocenę wzorową mam 5pkt...
UsuńU nas polonez był przymusowy. :P I nawet ja musiałam się na nim stawić, chociaż nie szłam na bal gimnazjalny (tańczono na ulicy, tuż przed klubem, gdzie miała odbyć się cała impreza). Osobiście sądzę, że nie było to wcale takie złe, ale... Dobrze się stało, że się postawiłeś. Jeżeli zwyczajne "nie zrobię tego" nie pomaga, trzeba sobie radzić inaczej. ^^
OdpowiedzUsuńDzięki bardzo za docenienie, bo niektórzy mi mówią, że niepotrzebnie się fatygowałem i stawiałem, ale dla mnie to było akurat potrzebne. :)
Usuń