wtorek, 14 sierpnia 2012

Opowieść o angielskim

Dziś chciałbym opowiedzieć Wam pewną moją przygodę, która trwa już 2 lata. A będzie to moja przygoda z angielskim. Z językiem, który jest mi teraz bardzo bliski.

Zaczęło się w wakacje po których miałem iść do 1 klasy gimnazjum. Była to już moja trzecia kolonia. Druga za granicę. Byłem zachwycony, że pojadę do Francji. Wtedy jeszcze nie darzyłem francuskiego takim uczuciem jak teraz. Po francuski umiałem tylko "Bonjour" a więc został angielski. Jaki angielski? Przecież z powodu położenia geograficznego mojego miejsca zamieszkania zostałem zmuszony uczyć się niemieckiego... Przekonany, że po francusku ani po niemiecku się nie dogadam próbowałem mówić po angielsku. Jedno zdanie jakie umiałem brzmiało I'm from Poland. Oczywiście kolonia była luźna, a więc ja też chodziłem często sam i tam gdzie ja chcę. Pierwszy raz kiedy musiałem coś powiedzieć było, gdy jakiś chłopiec się do mnie przyczepił. Gada coś jak katarynka do mnie a ja jak słup... O co mu chodzi? Szybko przemyślałem w głowie całą sytuację i postanowiłem uciszyć go po polsku. Na początku myślał, że mówię głupstwa lecz potem zrozumiał, że nie mówię jego językiem. Na szczęście chwilę potem przyszła jego matka. Pytała mnie coś, ja nie zrozumiałem, więc powiedziałem moje piękne Don't understand... Ale ja głupi byłem! Przełączyła się na angielski, ale ja pokiwałem głową na znak Nie, i tak nie rozumiem! Potem spytała się skąd jestem. Moją piękną angielszczyzną powiedziałem I'm from Poland. Krótkie bye bye i poczułem się bezpieczny. Pamiętam wtedy wszyscy śmiali się z moich starań. Oni przecież od podstawówki uczyli się angielskiego i francuskiego. Oni to umieli. Dla nich to było łatwe. Najbardziej odczułem ich dokuczliwość gdy zagadały do mnie Dunki. A oni stali i się śmiali. Aspekty kolonijne nie są ważne. Paręnaście dni potem wróciłem do domu. Poprosiłem moją koleżankę w Irlandii mieszkającą o lekcje angielskiego. Skończyło się na jednej. Przyszła szkoła, gimnazjum. Moja pierwsza lekcja angielskiego na którą cieszyłem się na głupi. Strach był, ale entuzjazm większy. Pani świetnie zaczęła z nami naukę. Nikogo nie zmuszała, była miła i nie wymagała nie wiadomo czego. Ten sposób nauczania jeszcze bardziej zachęcił mnie do nauki. Pilnie uczyłem się zaimków osobowych, krajów, narodowości, zdań i słówek. Wszystko wchodziło mi bardzo szybko. W drugiej klasie zmienili nam nauczycielkę na bardziej wymagającą, ale jak wiadomo poziom angielskiego (albo ogólnie języków) w Polsce jest niski, ale ode mnie zawsze wymagała więcej. Najbardziej boli mnie, że osoby, które nie wiedzą takich zdań jak How old are you? mają na koniec 4, ale mniejsza z tym. Tego roku skończyłem drugą klasę z celującym na świadectwie i zajętym 3 miejscem w szkolnym konkursie angielskiego (1 i 2 miejsce zajęły osoby z 3 klasy). Co tydzień piszę co najmniej dwu stronicowe listy. Przeczytałem dwie książki i czytam trzecią. Czy teraz by się śmiali? Wiem tylko, że teraz ludzie zazdroszczą czego umiem. Chwalą za talent i wszystko w co los mnie obdarzył. Lecz nie jest tak jak sobie wmawiają. Zawsze miałem pod górkę, nikt mi nie pomagał, zawsze sam. A teraz? Teraz wszyscy gratulują, chwalą, ale każdą komórką mojego ciała czuję tą nieszczerość, chorą zazdrość i czekanie na moje potknęcie. Oni myślą, że to nie ja nauczyłem się angielskiego, że to nie ja uczyłem się słówek, że to nie ja godzinami ćwiczyłem czasy... Nie, ja to dostałem. Za nic. Niech ktoś pod tym wpisem powie, że nie można zmienić losu, wykorzystać swojej szansy, wspiąć się na szczyt bez niczego to zwątpię w ludzi. Ten kawałek mojego życia pokazuje, że z Don't understand można szybko wspiąć się na I speak English fluently...

14 komentarzy:

  1. Trzymaj tak dalej a daleko zajdziesz i nie patrz na innych, ludzie zawsze będą szukać "sensacji"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego jestem szczęśliwy, że nie ważna jest dla mnie opinia "przyjaciół". Dzięki za komentarz. :)

      Usuń
  2. Doskonale cię rozumiem. Ja w szkole też ciągle spotykam się z tą zazdrością. I choć nikt nie mówi mi tego wprost, to wiem, że niektórzy najchętniej podłożyliby mi nogę. Ale nie ma co się martwić, my ze znajomością języków nie zginiemy w dorosłym życiu, a ci, którzy zamiast się ich uczyć zazdroszczą, w końcu pożałują, że nie posiedzieli trochę nad tym angielskim, aby umieć wydusić z siebie cokolwiek ;-)

    Pozdrawiam i przy okazji zapraszam do mnie: my-foreign-languages.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię ! Masz rację, ludzie zazdroszczą wszystkiego, co osiągniemy. Przy okazji zapraszam na mojego bloga : http://planyjezykowe.blogspot.com/

      Usuń
    2. Aby tak się stało. ^^ Na bloga już zaglądam.

      Usuń
  3. Najważniejsze jest żeby się poddawać. Ja w szkole podstawowej uczyłem się angielskiego, ale nie przykładałem się do tego. Czasami, jak przeglądam zeszyty, głośno się śmieję. Robiłem takie głupie błędy np. I doing my homework. W drugiej klasie wziąłem się za angielski i cóż skończyłem gimnazjum z celującym z angielskiego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy się nie poddawać. :)

      Usuń
    2. Źle napisałem pierwsze zdanie. Miało być, żeby się NIE poddawać

      Usuń
  4. Widzę, że nie tylko mnie dzisiaj naszło na pisanie o swoim angielskim na blogu. Mój post ma jednak zdecydowanie inny wydźwięk, niż twój. Cóż, zapraszam do czytania.
    Po twoim poście widać, że ciężka praca popłaca. Zawsze żałowałam, że tak sobie odpuściłam ten język. Co z tego, że płynnie się wypowiem, porozmawiam.. skoro wciąż nie umiem dyskutować na trudniejsze tematy!? Zwłaszcza, że odkąd jestem w liceum to one stanowią dla mnie najciekawszy temat do rozmów. Najważniejsze jednak, że w końcu postanowiłam się wziąć w garść! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chyba napiszę o moim stosunku do niemieckiego. ^^ Ja mam nadzieję, że do liceum się dostanę a raczej czy skończę. Kuleję i to mocno z fizyki. Powodzenia z angielskim! :)

      Usuń
  5. Tak to już jest, że gdy jesteśmy w czymś lepsi to więcej się od nas wymaga. I nawet nauczyciele zadają trudniejsze pytania. I jest w tym sens, chociaż czasami trudno go dostrzec.

    Życzę dalszego zapału do pracy nad angielskim. Z pewnością osiągniesz swój cel.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te wymagania mi nie przeszkadzają, tylko to, że jeśli więcej się wymaga to powinni się wyżej oceniać. ;) Ale to już temat na osobny wpis. Liczę na osiągnięcie mojego celu!

      Usuń
  6. Dawid! Jestem z Ciebie dumna, bo wiem jak wiele wysilku wlozylec w nauke tego jezyka. Ocena na koniec nalezala Ci sie jak najbardziej. Jestem pewna, ze niedlugo Twoj angielski bedzie perfekcyjny. Moze i niedlugo jeszcze francuski. Trzymam z Ciebie w kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Mizu!!! :D I dzięki za negocjacje o tę 6, bo bez ciebie to pani by się pewnie czepiała. Niedługo we francuski trochę wątpię, ale Poznań na pewno! :D Trzymaj się, do 3 klasy i jeszcze dłużej! ;]

      Usuń